Dzień pierwszy: lot z Belgii na Dominikanę przez Varadero na Kubie. Po 13 godzinach wylądowaliśmy w Punta Canie, gdzie na dzień dobry powitał nas brak powietrza (przynajmniej takiego zdatnego do oddychania) i lotnisko kryte strzechą…
Po południu lokalnego czasu dotarliśmy do hotelu. Tam dostaliśmy pokoje – w różnych bungalowach, więc poprosiliśmy o zmianę. Dostaliśmy dwa pokoje obok siebie w czymś, co wydawało się ostatnim domkiem, ale po bliższym przyjrzeniu się okazało się, że:
- Za naszym domkiem były co najmniej dwa następne
- Obok naszego domku była pętla wózka – czegoś na kształt tramwaju/wózka golfowego, co krążyło po ośrodku ze stałymi przystankami koło nas, przy recepcji i na plaży i zatrzymywało się kiedy tylko ktoś gwizdnął; to tak, jakby dali nam domek jednocześnie przy samej recepcji i przy samej plaży
O 18ej lokalnego czasu (hmm… dwie w tą, cztery w tamtą, plus 18 – to będzie o północy tutaj) zjedliśmy kolację, wróciliśmy do domku i padliśmy jak nieżywi. O 11 rano przyjaciel wysłal mi SMSa, że właśnie się dowiedział, że poleciałem na Dominikanę i jestem wredny, bo mu wcześniej nie powiedziałem. Przyznaję: jestem. Tylko, że ten SMS był wysłany o 11ej czasu polskiego. Tam to była 5 rano… Dzięki za pobudkę w środku nocy!!! (C.D.N.)

Port Lotniczy Punta Cana

Odbiór bagażu

Port lotniczy pod strzechą

Port lotniczy pod strzechą (2)

IFA Villas Bavaro